Monday, January 2, 2012

Tydzień 2, poniedziałek, 2 stycznia 2012

A więc mamy nowy rok.
Chciałabym zapomnieć o Sylwestrze, bo nie był on dietetyczny wcale. Całe szczęście, że spora niedietetyczna pozycja sfajczyła się w piekarniku :-), tak więc wylądowałą w koszu, a nie w brzuchu.
Postanowione. Ten rok będzie Rokiem Odchudzania z Pasją. Takie mam motto na nadchodzące dni tygodnie i bardziej odległe terminy. A dziś;
  • na śniadanie serek z rzodkiewką + 2 plasterki szynki pieczonej i herbata
  • kubek bulionu 
  • pół bułki Nomyi z polędwicą wędzoną + miseczka surówki z czerwonej kapusty. Tej kapusty mam cała miednicę w lodówce, nie wiem ,kiedy ja wykończę. 
  • drugie pół bułki i parówka z musztardą. 
  • spory kawałek szynki peklowanej+"ryż" z kalafiora (utarty na tarce kalafior, na patelnię + trochę soku pomidorowego) 
Cwiczenia: Spacer 3h w tempie średnim.

 Dziś psuje mi trochę humor notka przeczytana w prasie o tym, jak organizm osoby odchudzającej się walczy o tłuszczyk. Do boju idą hormony odpowiedzialne za uczucie głodu.Mięśnie spalają mniej kalorii.Osoba, ktora traci kilogramy spala dziennie kilkaset kalorii mniej niż osoba o tej samej wadze nie odchudzająca się. To nie jest fair!
Dziś siłownie zapewne przeżyją oblężenie :D Wszystkie postanowienia noworoczne spotkają się na bieżni, podadzą sobie ręce i rozstaną się w okolicach 10 stycznia, po to, żeby spotkać się za rok :-)
Ale to nie my, prawda?
Rozkręcam się powoli, ale jak się rozkręcę to dopiero pokażę co mogę!
Na początek umawiam się tu i teraz ze sobą na przykręcenie kurka z alkoholem.
Postanowione.
Napisane.

Dziś rano szukałam czegoś do poczytania o odchudzaniu, jakiegoś bloga, sama nie wiem...Jestem zaskoczona, że tak mało tego jest, albo ja nie umiem znaleźć? To co znalazłam to w większości blogi anorektyczek, nazywają się motylkami...to nigdy nie był mój problem. Mój to zajadanie smuteczków.Już sama nie wiem, czy te smuteczki nie powstają celowo, aby można było zaspokoić apetyt, takie perfidne są. Pijacy wymyślają przecież problemy, żeby móc się na to konto napić...Człowiek to jednak skomplikowana maszyna, a dodatkowo jeszcze komplikuje sobie życie takimi wymóżdźeniami.
Ech.... nie podobam się sobie na tym etapie mojego życia. Zawsze marzyłam o tym, żeby być ładną,atrakcyjną kobietą, a doprowadziłam się do trzydziestu nadprogramowych kilogramów. A najlepsze jest to, że w tym czasie ciągle obsesyjnie myślałam o swojej urodzie, sylwetce, atrakcyjności fizycznej, tylko niewesołe myśli na ten temat zagłuszałam następnymi kaloriami. Ot i efekt opłakany.
Boję się, ze nie schudnę, boję się,że się zatnę na jakimś etapie, albo że o zgrozo! przytyję jeszcze bardziej!
Poszukam czegoś do poczytania na angielskojęzycznyvh blogach.
Ha! Wiele z nich też kończy się nie wiadomo gdzie, czasami są to tylko szeroko zakrojone plany odchudzania. Ale na jednym z nich znalazłam fajne inspirujące zdania. The diet naked. Autorka ma talent do pisania, celny punkt że doskonałym motywatorem jest chęć uniknięcia wstydu ( na spotkaniach szkolnych po latach, dawnych narzeczonych ;-). W innym miejscu tego bloga 10 łatwych sposobów na przytycie, po prostu się uśmiałam! Większość jest o jedzeniu słodyczy i w duchu dziękuję teraz Opatrzności ,że nie lubię słodkiego, bo wyglądałabym chyba jak trzy Danuty Rinn. No ale za to lubię inne rzeczy, ech...idę czytać dalej
Albo tu..150 funtów w dół!! ze zdjęciami. Autorka radzi podzielić sobie cele na kawałki, po 5 funtów, to jest łatwiejsze do ogarnięcia. Tak też zrobię!
To niesamowite, że ta kobieta, matka siedmiorga!!!!! dzieci, była w stanie jescze zawalczyć o siebie i to jak!. A przecież też zapewne nie grzeszyła silną wolą, bo skądś się te 300 funtów wagi wzięło.Bardzo inspirujące. Jeśli jej się udało, to znaczy, że można.
Rozpisałam się dzisiaj, ale jestem tak podekscytowana, że coś w końcu zaczęłam robić w sprawie mojej wagi. Pomaleńku, jeden dobry pomysł dziennie na zrzucenie tego cholerstwa i będzie dobrze :-)

No comments:

Post a Comment