Powoli dociera do mnie cała żmudność procesu odchudzania:-)) Codziennie to samo, Te same lub łudząco podobne zestawy śniadanio-obiado-kolacyjne. Wyobrażam sobie, jakie to musi być nudne dla ew. czytelnika!! No cóż, chciałabym żeby hukło, piardło i samo się odchudziło w tydzień, ale to się nie wydarzi.Ech! Nuda, ale piszę to dlatego, bo wiem, że gdybym z powodu tej nudy zaczęła pisać co trzeci dzień, potem co piąty, to moje starania o utratę wagi gdzieś tam osłabły by po drodze. A w ten sposób jestem trochę zdopingowana, żeby codziennie się pilnować. Wiem, wiem, ktoś powie, co tu jest do pilnowania, jem jak król, gdzie ta dieta? A to nieprawda, bo mobłabym jesć jak król i całę jego wojsko :-P
- Sniadanie: Bułka Nomyi + sałatka z surimi*=dwie kanapki
- potem znowu dwie kanapki, tym razem z szynką i rzodkiewką
- 4 przyzwoite plastry obgotowanej w wodzie szynki peklowanej+musztarda
- 3 łyżki cienkiego bigosu+50ml wódki**, parę plasterków sera żółtego i wędzonych polędwic (byliśmy w gościach)
* odkroiłam kawałek, na oko. 200cal(1/3 bloku)+ łyżeczka majonezu ( i to ma być
łyżeczka, a nie łyzka do herbaty czubata;-), duuuzo soku z cytryny, koperek. Dwa plastry buły posmarowałam jogurtem dla poślizgu, na to po 1/3 ilości sałatki, tak że trzecia część jeszcze leży i czeka na lepsze czasy.
**okazuje się że taka mała ilość alkoholu ma 150 kcal!!!
No comments:
Post a Comment