- Sniadanie: o 5 rano pół bułki z serkiem +3 rzodkiewki, przed wyjściem
- obiadu o 12.30: kluski Shirataki, pół kabaczka + ok. 8 krewetek w pesto
- gryz 100kcal batona ok.3.30 ale niezbyt wiele mi to dało.
- 2 kieliszki białego wina, kolacja będzie o 7-ej, szykują się żeberka ,niestety
Od poniedziałku miałam chodzić na siłownię. Jest wtorek.
Tzn. czy ja powinnam wznosic jakieś tragiczne okrzyki pod swoim adresem? Patrzę na moje menu, staram się jeść naprawdę bezwęglowodanowo, i na dobrą sprawę tłuszczu też nie żrę na potęgę, tyle co w jajkach rano i przecież ich nie smażę tylko robię bułę. Potem te" kluski" bez klusek, krewetki no i teraz na sam koniec dnia trochę nie bardzo....ale...to ma być dieta na całe życie. No więc zjem duszone żeberka, zagryzę kapustą kiszoną ze słoja. Czy to takie karygodne, że mam się walić po głowie tymi żeberkami? Tylko,że to wino....w sumie to żadne odchudzanie. Ej! ale też nie tycie! :-)
No comments:
Post a Comment