Saturday, December 31, 2011

tydzien 2, sobota, 31 grudnia, 2011

Dzień dobry. Allle mi w brzuchu warczy!! Wielki sukces wczoraj, bo 0 alkoholu, nic z przekąsek, ale to akurat było łatwe, bo były faworki, a dla mnie słodycze, to jak kupa mniej więcej, podobny stopień atrakcyjności ;-) Ale alkoholu było do urzygu, ale się zaoferowałam jako kierowca, to jest dobry trick!
Ale dżiś już nie będzie tak słodko, dziś Sylwestra mamy. Co prawda nigdzie się nie wybieram, ale kacze nogi mam.
:P
Wiecie co....dietowanie, to jak bujanie się na desce surfingowej, trochę nad wodą, dużo pod wodą. Ważne, moim osobistym zdaniem, jest to, żeby uznawać konieczne porażki, potem dziarsko wskakiwać na deskę i próbować jeszcze raz.
Ja zauważam ,że tą metodą idąc, więcej zyskuję. Serio. Jedno kłamstwo na całodniowe posiłki i do tego zero chleba, ziemniaków i innych węgli, czy to nie dobry wynik? Pozdrawiam wszystkich zrzucających wagę, zdeterminowanych, żeby nie zakończyło się w okolicach 5 stycznia! A właśnie że nie!
Bo zrzucanie wagi jest przyjemne, choć ta przyjemnosć jest głęboko ukryta na razie. Do czasu.
Zjadłam dziś:
  • galaretka mięsna 5x5 cm + ocet
  • 2 drinki wódka + napój Vitamin Water . Ma być prawda, więc piszę.
znaczy meduza plus lorneta :-))
  • potem były nieskończone ilości drinków z napojami 0% cukru ...na obiad  dokończyłam wczorajsze kluski z cukinią i kurczakiem

Friday, December 30, 2011

Tydzień 2, piątek, 30 grudnia, 2011

dzień dobry :-)
Od razu się pochwalę, waga łazienkowa pokazała dziś 180.4lb. Różnica od zeszłego czwartku -2,6lb, czyli coś koło kilograma. Uważam, że to przyzwoity wynik, bo fakty są takie, że był to najlepszy w roku tydzień, żeby przytyć! :-)
Ponadto nie zaczynałam od dni czysto proteinowych, a wiec nie wpadałam w żadne ketozy. Zawiniłam pasztecikami. A mimo wszystko coś tam na minusie jest (nieśmiałe hurra!)PS; teraz już widać że lepiej odważać się w funtach, waga szybciej spada :-)...taki trick.
DZisiejsze spożycie:
  • dwa spore plastry szynki wędzonej + serek 2%, mniej więcej ze dwie łychy
Okropna ta szynka w smaku, bo jakoś peklowana i chyba w cukrze trzymana dość długo. To co zostało na patelni po podgrzaniu to był sam cukier i chemikalia. Nie będę jej już więcej jadła.
  • bulion ( rosół odchudzony bez niczego w środku) +kawałki piersi indyczej podgrzane w nim, natka pietruszki
Bulioniki bardzo lubię! Robię cały gar, nawet na nieco tłustszym mięsie niż pierś z kury, nic nie szkodzi, w lodówce albo na balkonie wszystko ładnie się ścina. Potem łyżką cedzakową zdejmuję cały tłuszcz, reszta w porcje i do zamrażarki. Smak wyborny, tłuszczu niet, czego chcieć więcej?
  • na późny obiad był ,niestety, kawałek kurczaka smażonego w głębokim tłuszczu. Nawet nie cały kawałek podudzia, bez udka, ok. 3/4, skóra zdjęta, jak pan bóg przykazał, dodatki to jak zwykle cukinia czosnek, trochę cebuli, dziś dodatkowo 4 oliwki i 3 pomidory z puszki + nowe kluski shirataki, kształt penne.
Jeszcze takich nie jadłam i wydaje mi się, że najbardziej mi smakują właśnie takie. Porcja z jednej cukinii, jednej paczki klusek starcza na dwa posiłki. Będę miała na jutro, albo na dziś jeszcze, zobaczy się.

Ćwiczenia: 3 godziny szybkiego dość marszu przez pół miasta do sklepu z obuwiem i z powrotem. Powiedzmy że odejmując czas spędzony w sklepach wyjdą z tego 2 godziny, ale było dość intensywnie, dlatego kiedy zobaczyłam tego kuraka w sklepowym gorącym bufecie, nie mogłam się oprzeć. Kupiłam dwa kawałki, dla siebie mniejszy i dla domownika większy. Domownik odgryzł kawałek i zostawił, więc dokończyłam :-) Ale drugi jest, 'nie rusany'!
Tym sposobem zbliżam się do szerszego komentarza nt. jak się odchudzać w ogóle, jak ulegać pokusom, które są na każdym kroku.
Dziś w tv śniadaniowej oblądałam krótkie omówienie postanowień noworocznych i jedno z najbardziej powszechnych, to zacząć się odchudzać. Od razu było powiedziane, że znakomitej większości nie uda się ta sztuka.No ba! Byłam tam, przerabiałam to. Pomyślałam dziś, zę zamiast jechać na 'ściśniętej dupie', zjem ten niedokończony kawałek, bo inaczej będę o nim myśleć obsesyjnie i jutro, a najdalej za dwa dni polecę do sklepu i kupie sobie 4 kawałki. Ponadto wyspacerowałam się dziś i to duzo, bilans nie powinien być tragiczny. Teraz jestem kontenta, szczęśliwa, nie mam obsesyjnych myśli, mało tego, więcej animuszu żeby trzymać dietę. A mogłoby się to źle skończyć, bo zaraz jedziemy do znajomych :-) Ale wniosek z tego płynie taki, że nie należy pozostawać bez jedzenia przez dłuższy okres, bo to łamie wolę szybciutko.
 Mam nadzieję, że po powrocie będę mogła dopisać 0 w departamencie 'alkohol' ;-)



Thursday, December 29, 2011

Tydzień 1, czwartek, 29 grudnia, 2011

Więc to już po świętach! Naobiecywałam, że będę spisywać wszystko, ale gdzie tam! Musiałabym cały czas chodzić z kartką i ołowkiem :-) Nie było tak źle, tylko póltorej kromki chleba, no ale jeszcze trzy krokiety, drinki z sokiem, kurczak tzw. deep fried...yyy, widzę ,że chwalić się tez nie mam powodu, ale nie będę oszukiwać.Wszystko ma być czarno na białym, latwiej mi będzie zauważyć nieprawidłowości.Miałam wpadki przez te 5 dni nieobecności, ale też dużo pozytywów - dużo indyka pieczonego bez skóry, bułka Nomyi.
Wczoraj postanowiłam, że każdy następny dzień będzie tym, na którym będę się skupiać, tym w którym będę się koncentrować na w miarę możliwości dietetycznym odżywianiu. Nie lubię tego stanu, kiedy myślę o tym, ile jeszcze powinnam schudnć, bo od tego można się załamać.Powoli, codziennie ,drobnymi kroczkami.
Może powinnam zmienić tytuł bloga? Bo z Dukanem to ma niewiele wspólnego. Gdyby wpadł tu ktoś z dietujących, to dostałabym po uszach za swe wynalazki i nowatorskie podejście :-))
 Acha, zapomniałam dopisać w zasadach ogólnych w wątku o mnie, że żadnych dni PP i PW, 1/1, 3/4, 5/5 nie przewiduję, po prostu proteiny i warzywa.A dziś:
  • serek 2% z małym pomidorkiem, szynka wędzona podgrzana na suchej patelni
  • 2 plastry pieczonego indyka na zimno, trochę majonezu na wierzch
DZiś na obiad pewnie będzie to co wczoraj, czyli indyk podgrzany do tego na odrobinie(poł łyżeczki) oleju zrumieniony czosnek i szalotka i na to dodany mały kabaczek pokrojony na cienkie plastry na tzw. mandolinie. Wychodzi bardzo aromatyczna jarzynka,a taki kabaczek ma tylko 20 kcal w 100g!
wartość kaloryczna kabaczka
Do tego dodaję na koniec ze 2-3 pomidory z puszki, dodaję uprzednio podgrzanego indyka i wychodzi mi sos mięsno-jarzynowo-pomidorowy do makaronu  :-))) A makaron nie jest taki zwyczajny,ma tylko 40 kcal na całą paczkę!! Mówię o makaronie shirataki, zbawieniu odchudzających się.


o makaronie Shirataki z amerykańskiego forum Dukana

Tak, taki makaron to moja najlepsza szamka na diecie :-)))
  • jabłko. Obiad był taki jak wspomniałam, a potem jabłko, bo zaczęło mnie ssać. Ale wstrętny, słodki smak! chyba jabłko było po prostu za duże.

Dziś zaczytuję się w blogu  niejakiej Katkasiek, jestem już w połowie, kiedy ona schudła 20kg. Fascynujące! :-)
na kolację kalafior a la ziemniaki tłuczone :-) i jajko sadzone na suchej patelni. Kalafiora ugotowałam na parze z jednym ząbkiem czosnku, potem wylałam wodę z garnka i wrzuciłam tam odsączonego kalafiora. Dolałam trochę chudego rosołu i śmietanki, podosliłam, popieprzyłam, dodałam gałki muszkatałowej i kuminu, na koniec zaczęłam jeszcze cudować z szafranem, bo wszystko wydało mi się trochę blade i bez smaku. Jednak ta śmietanka to nie był najlepszy pomysł, następnym razem dodam kwaśnej śmietany trochę, albo jogurtu.
Fajnie, że są dietetyczne zamienniki  węglowodanów; bułka jajeczna, wyżej wspomniany makaron, teraz te tu oszukane ziemniaki, jutro zrobię dukański ryż, bo zostało mi pół kalafiora.To wszystko na dziś, dziękuję Państwu :-)

    Jutro się odważę.

    Saturday, December 24, 2011

    Tydzień 1, sobota, 24 grudnia 2011

    Wczoraj zrobiliśmy ostatnie zakupy przedświąteczne. Przy okazji odwiedziliśmy koleżankę, dostaliśmy od niej pojemnik sałatki z majonezem. Porozmawialiśmy o tym i o owym, dotaliśmy też pewną niewesołą wiadomość, o samobójstwie pewnego człowieka znajomego. Już w domu przed snem otworzyłam butelkę wina, co by pokontemplować, wypiłam z niej większą połówkę. :-( a na koniec jeszcze dwa drinki wódka + sok i skończyło się na pożarciu sałatki! całej.
    Ech, dziś jest nowy dzień.
    • kawa, herbata, serek 2% ze szczypiorkiem
    • 1 tabletka Hydroxycut
    Jedziemy w góry,ale będę spisywać  wszystko skrupulatnie.
    Dobrego odpoczynku i wesołych świąt :-)

      Friday, December 23, 2011

      Tydzień 1, piątek, 23 grudnia, 2011,

      Dzień dobry.Waga taka, jak wczoraj, 183lb. Następne ważenie za tydzień.

      Menu:
      • plaster mozzarelli + mały pomidorek, supercienki plasterek szynki pieczonej
      • 2 plasterki polędwicy sopockiej
      • dwie łyżki serka 2% z rzodkiewką i szczypiorkiem, parówka cielęca, musztarda, mały pomidor
      • galaretka mięsna 5x5cm + ocet
      • sałatka z tuńczyka z wody,łyżeczka cebuli surowej, kapary, cytryna, poł łyżeczki majonezu
      • bułka Nomyi z wędliną
      • końcówka kurczaka w sosie putanesca
      To wszystko przed godz. 9.30 rano. Jestem nienasycona, najchętniej jadłabym coś cały czas. Czas na....
      • 1 tabletka Hydroxycut

      Thursday, December 22, 2011

      Tydzień 1, 22 grudnia 2011

      Tak jak już wspomniałam w notce o mnie, zaczynam dziś 30-to tygodniowy projekt odchudzania po paradukańsku. Bez zbędnych węgli, za to z większą niż w Dukanie ilością tłuszczu.
      Będę się ważyc raz w tygodniu, powiedzmy w piątki rano.Dziś, na starcie, waga wyjściowa 183lb, to jest 83 kg. Wszelkie inne parametry, obwody tu i tam nie mierzone jeszcze. Jak będę miała odwagę, to wkleję zdjęcia z teraz  i po pół roku.Wykresiki postępu i inne cuda może potem, jak będę bardziej oblatana z blogowaniem. Dziś jest mój pierwszy dzień, muszę rozpracować system.

      Co dziś obszamałam:

      • dwie solidne łychy jogurtu naturalnego z rzodkiewką i szczypiorkiem, kwadrat ok. 5x5cm galaretki mięsnej, plaster świeżej mozzarelli + mały pomidorek
      •  1 tabletka Hydroxycut
      •  mystery meat, czyli 4 parówki znalezione u rodziców w zamrażarce + bułka Nomyi*, mały pomidor, musztarda
      •  miska zupy jarzynowej, być może nawet Kwaśniewskiego, bo były to starte jarzyny + kapusta na cienkim rosole :-) 
      • na kolację dwa płaty piersi z kury faszerowanej fetą (0%:-), w sosie putanesca
      • i grzechy na sam koniec dnia: mała lampka wiśniówki i takaż koniaku (wizyta u znajomych przedświąteczna), w domu trochę szpiku z wędzonej kości (!!!!!@$^#$&%&*@@@).


      *bułka Nomyi( forum 'dieta Dukana, portal Gazeta.pl) z otrąb, jajek i jogurtu. Nie chce mi się przepisywać technologii robienia , więc kopiuję z forum.
      "2 jajka
      2 łyżki otrąb owsianych
      1 łyżka otrąb pszennych
      1 solidna łyżka serka homo (używam dr.Oetker, Pilos jest zbyt rzadki)
      1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
      Wszystko razem mieszam łyżką (nie mikserem, bo zbytnio rozrzedza masę) w małej miseczce i wstawiam do mikrofali na najwyższą moc na 8 min. Wychodzi mi z tego dość spora, pyszna buła, z zewnątrz chrupiąca, w środku idealnie wilgotna. Jeśli ktoś nie ma mikrofali, to z piekarnika mu to nie wyjdzie- kuzynka próbowała, otręby opadały jej na dno. Poza tym, czas trzeba sobie samej dopasować. Po ugotowaniu od razu wyciągam z miseczki do ostygnięcia", by Nomya.

            To tyle na temat bułki. Serdecznie polecam, bo jest, moim zdaniem , o wiele smaczniejsza niż placki otrębowe, smakiem też bardziej przypomina pieczywo, no i, co jest nie bez znaczenia, łatwiej daje się niż w/w placki oderwać od naczynia :-D Mam tylko pewną uwagę technologiczną, bułka jest bardziej wilgotna, jeśli się ją upiecze w plastikowym naczyniu bezpiecznym dla mikrofali, niż w misce ceramicznej. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
            Parówki to był niewypał, jakiś dziwny smak mi po nich pozostał w ustach, co tylko jeszcze raz pokazuje,ze nie należy jeść wysoko przetworzonych produktów. Nic innego niestety nie było, oprócz sera pleśniowego i zółtego, więc chyba lepiej te parówki?

      ćwiczenia: zero ćwiczeń, no może ew. sprzątanie przedświąteczne

      Moje menu piszę ze wszystkimi detalami na razie, żeby wyłapać, gdzie najbardziej daję ciała, a raczej nabieram ciała. Już teraz widzę, że rochę zbyt dużo sobie pozwalam.