Tuesday, January 31, 2012

Saturday, January 28, 2012

Tydzień 6, sobota, 28 stycznia 2012

Tydzień 6, czyli motywacja. Wczoraj dużo myślałam o niej w kontekście samej siebie, i mnie vs. inni. Być może to trochę zagmatwane, co piszę, ale tak; moja praca między innymi polega na motywowaniu ludzi do wysiłku, czasami do wysiłku mimo wszystko, bez widoków na korzystne rezultaty.Nawet nie będę udawać, że wiem jak to trudne, bo nigdy nie byłam w ich sytuacji, bo są to ludzie mocno starsi i schorowani. Obserwuję ich ostatnio i zastanawiam się, jak to jest, że przy mniej więcej podobnej sytuacji wyjściowej, jedni są w stanie udzwignąć trud, a drudzy już na 'dzień dobry' są oklapnięci i zniechęceni. Bardzo łatwo było mi zauważyć też pewien schemat, że ci oklapnięci i zniechęceni, bardzo często wymóżdżają, i starają się wytłumaczyć swoje teorie i koncepcje nt dlaczego akurat w ich wypadku podjęcie trudu albo nie zadziała, albo nie przyniesie efektu, albo jest wręcz niemożliwe. Jedna pani nie mogła czegoś zrobić, bo nie była w stanie wykreować w głowie "intelektualnego imidżu" (!!!!!) podejmowanej czynności, inny pan, bo jego zdaniem, najpierw trzeba osiągnąć inny cel, żeby móc zacząć się trudzić, a on go jeszcze nie osiągnął.....
Z kolei ci, którzy nie zastanawiając się wiele prą do przodu, osiągają spektakularne czasami wyniki!!! Co ich różni od tych pierwszych?? Moim zdaniem wiara w poprawę. W I A R A .
   Jak bardzo wiara jest ważna, można się przekonać widząc tych ludzi, jednych po prostu robiących swoje i drugich, sceptycznych, bez entuzjazmu już na wstępie.Traktujących siebie samych z tą samą dozą sceptycyzmu i zniechęcenia, traktujących siebie źle.Smutne jest patrzeć na to, na ten brak optymizmu, apatię, złorzeczenie na siebie i swoje dolegliwości.

   To ważne dla mnie dojść do takich konkluzji, bo w jaki sposób mogę motywować innych, sama nie będąc jakimś czempionem w tej dziedzinie? Jak mogE lepiej im pomóc jeśli nie będę miała wiary, że moje osobiste wysiłki zakończą się poprawą w stosunku do tego, gdzie teraz jestem?Mam na myśli moje przepychanki z gimnastyką codzienną przede wszystkim!!

Tak więc katecheza na niedzelę :-)): traktujmy siebie i swoje ciało jak najlepszego przyjaciela, traktujmy siebie z milością, to po pierwsze.
A po drugie, miejmy Wiarę i róbmy swoje.
:-))

Friday, January 27, 2012

Tydzień 6, piątek, 27 stycznia 2012

Waga na dziś 176.4lb, czyli równo 80kg. Zaraz sprawdzę ile w dół od ubiegłego piątku. Już, 1.8lb czyli 0.8kg. Zero osiem to ja się zgadzam :-)
W sumie od 22 grudnia czyli miesiąc i pięć dni, schudłam 3 kg, a w międzyczasie były Święta, Sylwester i inne okazje! Wierny czytelnik zauważy też tu i ówdzie butelkę czegoś mocniejszego, bardziej tłustego, czy wręcz węglowodanowego!
CZy gdybym obyła się bez tych karygodnych produktów schudłabym więcej? Najprawdopodobniej tak, ale w tym momencie byłabym już nieżle sfrustrowana i wybałuszałabym się na wagę, że tak mało, bo chciałabym po 2 kilo dziennie za te moje cierpienia!!$#%!$%! :-)))
A ja spokojnie, tylko generalnie jem mniej tłusto, o wiele mniej węglowodanów i voila!!! :-)) Trzymajcie kciuki!
Dziś:
  • pół czerwonego grapefruita
  • ryba wędzona, serek i pół bułki Nomyi
  • na obiad będą jarzyny na parze(mrożonka-głownie brokuły, kalafior i marchewka) + świńska dupa pieczona w piecu*
  • na przegryzki dwa serki mini babybel light 50kcal kazdy
  • druga połowa bułki jako kanapka na "po pracy"z ostatnimi niedobitkami indyka i surową pieczarką**, trochę jogurtu dla poślizgu
*no niestety, nie mam innego mięsa na obiad w domu.

** serdecznie polecam surowe pieczarki jako dodatek! Lubię ich smak, pół pieczarki w plasterkach na kanapce smakuje doskonale.

ps. po przyjściu do domu zjadłam jeszcze świninę z kapustą kwasz. ze słoika.

Wednesday, January 25, 2012

Tydzień 5, środa, 25 stycznia 2012

Środa, czyli czyszczenie lodówy. Nie mam kompletnie nic. Rano znalazłam jedno jajko, wieć postanowiłam zrobić bułę z połowy porcji. Połowa porcji-myślę sobie- więc ile to może być minut? Wymyśliłam,że pięć. Po pięciu minutach wyjęłam koncertową skwarę. Tak że buły dziś nie budiet, na razie zjadłam znaleziony w zamrażarce barszcz czerwony! Tak więc:
  • barszcz czerwony z kawałkami indyka pieczonego
  • 3 paróweczki dla przedszkolaków znalezione w zamrażarce i podgrzane+ kapusta kisz.
  • potem pewnie będzie baton proteinowy
  • na lunch juz mam przygotowany makaron shirataki z duszonym bakłażanem, kupką szpinaku i gulaszem wołowym
  • na podwieczorak mam następne 3 paróweczki, tym razem na zimno będą
I to chyba będzie na tyle dziś.To już mój ostatni baton. Nie mogę słodkiego, nie umiem się czymś takim najeść. Niby proteiny same, 2 g węglowodanów, ale jakoś mi nie pasuje, już wolę taki ser w inywidualnych opakowaniach mini babybel kupić. Trudno, będę jadła ser na przegryzki. To zresztą nie jest taka straszna opcja, jeden serek light ma 50kcal, a normalny 70kcal, nie ma dramatu.Poza tym bardzo sprytne to zamknięcie na serze ! Uwielbiam go otwierać :-)) Ale nie samym serem człowiek żyje, więc kupię też nieobrobione migdały, max 10szt.na jedną przegryzkę.

ps. nie chcę zapeszać, ale dziś nie wytrzymałam i wskoczyłam na wagę i coś drgnęło w temacie!!. Z publikowaniem wyników poczekam jednak do piątku. Czuję jednak że nie taka straszna ze mnie gapa :-) na całe szczęście.Humor trochę lepszy przez to mam :-)


Tuesday, January 24, 2012

Tydzień 5, wtorek, 24 stycznia 2012

Upps, robił się wtorek! Nie wyrabiam się z wpisami, bo a to nie ma czasu, a to do głowy przychodzią mi różne myśli. Żeby się wypisać z gymu, do którego nie chodzę, na ten przykład....Bo do gara nie mam co włożyć, a gym opłacam. To idiotyczne, właśnie na takich jak ja zarabiają te miejsca. Nabiorą 10 tys.chętnych, z czego chodzi potem 50 osób, a 3 piętra maszyn stoją i mają się dobrze.
Ale to było wczoraj wieczorem, dziś rano znowu mam chęć pójscia tam, która to chęć wyparuje ok. 5tej po południu. Dlaczego tak jest do licha?!?!?!?
Wczoraj ok 4 zaczęła mi się zamykać lewa powieka i to literalnie, po prostu nie mogłam utrzymać otwartych oczu. Zdecydowanie koło tej godziny powinna być przerwa na kawę.Gdybym tylko znalazła sposób na podwyższenie sobie wtedy ciśnienia  normalnymi sposobami...tabletki Hydroxycut nie chcę brać, bo potem nie usnę w nocy.No ale chyba na tym się skończy, bo do gymu muszę chodzić, dla zdrowia chociażby.Albo dla odmiany dietowej;wiadomo że mozna będzie sobie pozwolić na więcej,  okazjonalną łyżeczkę majonezu bez poczucia winy na przyklad.
Wczorajsze menu było trochę bardziej urozmaicone niż zwykle , bo zerwawszy się o 4.40 rano(nie mogę spać ostatnio z powodu poważnych problemów w rodzinie) upiekłam w piekarniku kalafiora i udusiłam na patelni bakłażana. Bakłażan był potem z kolendrą, a kalafior z pietruszką i parmezanem. Bakłażan wyszedł smaczniejszy, będę go częściej robić, na różne sposoby.
Dziś jak na razie karygodne śniadanie, bo bułka Nomyi z boczkiem! Niestety nic innego do jedzenia w lodówie nie było, tylko boczek do jajek.Trochę kłamię, bo był jeszcze indyk, ale indyka będę miała na obiad i kolację. Ile indyka można zjeść?
I tym sposobem poczynając sobie wytrzeszczam potem gały w piątek rano na wadze i dziwię się, że mi waga stoi. Ech....

ps. ten gym przydałby mi się też na poprawę snu..Zobaczymy dzisiaj.
ps jeszcze raz: żeby było po prawdzie  dzień skończył się domową salsą (świeże pomidory, czosnek,cebula, jalapeno, kolendra, ciut oliwy), trochę chipsów kurydzianych. Te chipsy to grzech, niestety.

Sunday, January 22, 2012

Tydzień 5, niedziela, 22 stycznia 2012

Dziś:
  • parę plasterków szynki pieczonej , dwa pomidorki + oliwa
  • miska zupy kalafiorowej
  • parę kawałków indyka pieczonego + żurawina 
  • jeszcze raz indyk, tym razem z duszoną papryką i żurawiną 
Nastrój wciąż nie za bardzo, mam kupę zmartwień.

Saturday, January 21, 2012

Tydzień 5, sobota, 21 stycznia 2012

Chyba zmienię tytuł bloga na " Jak spędzić 365 dni na dumaniu o znalezieniu drogi do gymu, który jest opłacony i 100m od domu".
Dziś (przerwa w jedzeniu jajek):
  • pół grapefruita, sałatka z tuńczyka ze szczypiorkiem (łyżeczka do kawy majonezu)+ łyżka serka twarogowego, litr herbaty
  • indyk pieczony
  • zupa kalafiorowa (jarzyny bez ziemniaków na odtłuszczonym wywarze, 3 łyżki słodkiej śmietanki na gar zupy)
  • dwie butelki prosecco*
*Miałam o tym nie pisać, ale gwoli uczciwości muszę.Po prostu jedno z moich rodziców ma bardzo złe rokowania odnośnie zdrowia, a nawet życia.Niestety. Nie mogę z tym wiele zrobić, nie mieszkam w tym samym mieście, nawet na tym samym kontynencie nie mieszkam.

Friday, January 20, 2012

Tydzień 5, piątek, 20 stycznia 2012

Waga na dziś 178.2lb, czyli 80.8kg. Już nie pamiętam wagi sprzed tygodnia, ale ile to ubyło mi od ostatniego piątku? parę deko?? Minęły 4 tygodnie od rozpoczęcia projektu, powinno mnie być mniej o 4 kg, żeby projekt posuwał się w zaplanowanym tempie. Tymczasem ubyło mnie niecałe 5 funtów.Tak nie może być. Ewidentnie coś robię nie tak.
Dziś:
  • poł grapefruita, herbata, kanapka z bułki Nomyi posmarowana jogurtem, na to 3 plasterki wędzonej polędwicy
  • jeszcze dwie takie same kanapki :-)
  • makaron shirataki, łyżka papryki duszonej + paówka (gulasz znudził mi się, ale jeszcze mam na 3 dni)
  • w samochodzie po pracy kanapka z bułki (strasznie dużo kanapek wychodzi z buły, chyba 5), dalej byłam głodna, więc......
  • barszcz czerwony (warzywa na mięsie, łyżka śmietany na gar zupy 4-dniowy)
Miałam pójść do gymu, nie poszłam, wieczorem jakoś nie mam siły, a rano czasu. Jak to do cholery urządzić? Chyba jednak wieczorem trzeba będzie, tylko coś na podwyższenie ciśnienia trzeba będzie zażyć.Wolałabym jednak nic nie zażywać.Kurcze, kurcze, kurCZE!!!!!

Thursday, January 19, 2012

Tydzień 4, czwartek, 19 stycznia 2012

Drapię się po głowie. Dziś rano nie wytrzymałam i wskoczyłam na wagę. Powiem krótko, nie podobało mi się to, co zobaczyłam. Wydaje mi się ,że moje obecne menu odzwierciedla kaloryczne zapotrzebowanie osoby takiej jak ja- pani w średniawym wieku ,nieruchawej. Wk...wia mnie to wszystko. Jeść mniej nie chcę i nie mogę, mam na to bloka psychicznego, boję się chodzić głodna. Z drugiej strony nóżki jakoś nie zaprowadziły mnie jeszcze do gymu który, jak jakiś idiota, opłacam z konta comiesięcznie. Ciekawe jak ja sobie dalej wyobrażam moje chudnięcie, przecież osiągnęłam plateau. Najlepsze jest to, że we wczoraj podlinkowanym artykule na dole jest cała galeria grubasów, pulpetów i ludzi po prostu okrągłych, którzy schudli. A jak to zrobili? ? No wyobraźcie sobie, że oni z ochotą i nawiedzeniem polecieli do gymu. Coś podobnego, trzask prask i nikt nie mógł ich powstrzymać.Kurcze, dlaczego mnie tak nie huknie znienacka. Moj opór jest to głównie opór psychiczny, bo po sesyjce w gymie zawsze wychodzę z uczuciem, że nie jest tak źle,że to jest do wytrzymania.Tylko ten cholerny przymus, któy na siebie nakładam, jak zamienić go w nic nie znaczący mankament? Trzeba bardziej chcieć?? Jak ja nienawidzę czegoś musieć.

Wednesday, January 18, 2012

Tydzień 4, środa, 18 stycznia 1012

Znalezione dziś w sieci, do poczytania później, bo spieszę się niepomiernie. Jak to jest że wstałam o 4.45 i nie mogę się wyrobić na 9tą??!!?!?!?!
  • Bułka Nomyi + indyk pieczony, łyżeczka od kawy majonezu, kwaszony ogórek
  • na obiad będzie makaron Shirataki, fasolka szparagowa z wody (całe opakowanie fasolki 100kcal, WOW!!) i gulasz wołowy
  • przegryzka-resztka buły + resztka indyka :-)
  • na kolację będzie cienki barszcz czerwony ugotowany rano na trzech sporych burakach.
Wracam po 8-ej wieczorem, to będzie dłuuugi dzień.
ps. chaliera, czuję, że nie chudnę :-/

Tuesday, January 17, 2012

Tydzień 4, wtorek, 17 stycznia 2012

Oto czym, proszę państwa, skutkuje niezdyscyplinowanie. Zamiast zacząć dzień po bożemu od wpisu na blogu i ustawienia sobie w głowie co jeść i kiedy, ja wybrałam się na wycieczkę-rajd po sklepach. Byłam tylko po śniadaniu, a w sklepach kusiły mnie różne pizze, hot-dogi...Nie dałam się, ale wróciłam do domu wieczorem i porządnie głodna. To znaczy głodu nie czułam, tylko ogólne znużenie. A co jest dobre na znużenie? Bombelki! Tak więc kiedy Najlepszy Boyfriend na Świecie przechodził koło sklepu z winami i zapytał czy coś chcę, odpowiedziałam że prosecco.No i macie, co za głupi człowiek ze mnie.Wypiłam całe oczywiście, a potem zagryzłam zupą pomidorową, a jeszcze potem chili!!znaczy fasolą z wołowiną. Karygodne.
Wnioski;umieć rozpoznać zmęczenie i wynikającą z niego osłabioną wolę, mieć przy sobie zawsze coś do jedzenia na przekąskę. Pamiętać, że po winie boli głowa!
Dziś:
  • herbata, bułka Nomyi , pierśz indyka, parę plasterków polędwicy wędzonej, serek z rzodkiewką
  • przegryzka -pół batona proteinowego
  • na obiad  makaron Shirataki, jarzyny na parze i gulasz wołowy ugotowany wczoraj podczas raczenia się wińskiem. Zuzyłam łyżkę oleju na 1.5kg mięsa 
  • miska cienkiego kapuśniaku + dwie kanapki (pozostałość po bułe porannej) z indykiem, pół łyżeczki majonezu, szczypiorek i ogórek kwasz.

Sunday, January 15, 2012

Tydzień 4, niedziela, 15 stycznia 2012

Wracając jeszcze do rezultatów ważenia - wczoraj obliczyłam ,że nie może być więcej przy moim obecnym sposobie odżywiania. No bo tak; żeby schudnąc 1 kilogram trzeba mieć deficyt aż 9000kcal!!! Mnie ubyło 0.6 kg, co jest prawdopodobnie jakieś 5400kcal, a więc deficyt ok. 800 kcal dziennie. Dobrze to wszystko policzyłam??? W kazdym razie...zakładając ze osoba w moim wieku, nie udzielająca się zanadto sportowo potrzebuje dziennie do życia ok 1600 kcal i jeśli odjąć id tego 800 kcal dziennie, pozostaje mi do wchłonięcia tylko 800 kcal.Bardziej nie mogę ograniczyć jedzenia, przecież nie o to chodzi żeby się głodzić. Zatem ,żeby efekty były lepsze -wniosek jedyny z możliwych - nalezy podkręcic metabolizm. Hmmm...HMMMMM~!!!!!!!!Wrrrrrr.
Dziś:
  • herbata,pół czerwonego grapefruita (ciekawe ile to kalorii?/). Jednak wszystko można w Googlach znaleźć :-)
  • dwie kanapki z bułki Nomyi posmarowane jogurtem, polędwica z pomidorem, a że po tym cały czas byłam głodna (może z powodu w/w grapefruita?) to,
  • następna pajdka bułki + trochę indyka podgrzanego w mikrofali, naprawdę niedużo, nareszcie satysfakcja!!
  • a potem do końca dnia dwie miski zupy pomidorowej bez makaronu ale za to z indykiem. Kocham zupy!
Zaczęłam czytać tę książkę nabytą wczoraj. Owszem zabawna, ale nie do końca spełnia moje oczekiwania, trochę wywalone pieniądze, niestety.Więcej tam o preypetiach zawodowych tej pani, niż o odchudzaniu i trudach z nim związanych. A tak chciałam poczuć wspólnotę niedoli...no trudno, może potem się rozkręci :-)
ps. źle napisałam, bo jakiej niedoli? nie jestem w żadnej niedoli. Ot, po prostu, liczyłam na więcej uwag o odchudzaniu. Jadna rzecz wymieniona tam  zajntrygowała mnie: kluski lane na otrębach i jajku! muszę znależć w necie.Wolałabym żeby tam nie było mąki nawet tej dukanowej, kukurydzianej. Dla mnie mąka to mąka.

Saturday, January 14, 2012

Tydzień 4, sobota 14 stycznia 2012

Nie mogłam się powstrzymać i wskoczyłam jeszcze raz na wagę, dziś rano równo 178lb! :-)) Wciąż są to mało spektakularne ubytki, przecież dietujący na Dukanie straciliby już pewnie do tej pory z 7 kg, ale pomyślałam sobie ,że wyciągnę wnioski z moich poprzednich potyczek półtora roku temu o tu .Przede wszystkim uciążliwe bylo dla mnie drastyczne ograniczenie tłuszczu, a poza tym zabiegi wokół gromadzenia i przygotowywania ściśle dukanowych potraw. W tym momencie na to nie stać mnie ani finansowo, ani czasowo.Pamiętam taki fajny przepis, który umieściłam na forum, na pieczeń wołową pieczoną bardzo krótki czas w piekarniku o wysokiej temperaturze. Pamiętam wyprawianie się przez pół miasta po tę wołowinę, która znikała po trzech dniach, pożeranie całych indyków w cztery dni...:-))) Nie, na razie nie mogę sobie na to pozwolić. Zainwestowałam tylko w używaną mikrofalówkę do robienia bułek otrębowych. ...Spróbuję na razie tak, jak zaczęłam trzy tygodnie temu. Ograniczam węglowodany jak mogę. Nie śmiejcie się ,jeśli nie będzie mi wychodziło dość dobrze. Przynajmniej warto spróbować.
Przypominam sobie jeszcze wizytę u lekarki, nie była to wizyta związana z dietowaniem, czy niedomaganiem po nim, ot, zwykły test coroczny kobiecy. Ona rzuciła mimochodem uwagę,która zapadła mi w pamięci, być może dlatego, że uwaga ta pochodziła z niezależnego źródła, nie żadnego forum dla odchudzających się ,ani dietetyka. Chodzi o taki zestaw potraw, który będziemy mogli zaaplikować w naszym menu nie na miesiąc czy dwa, ale na zawsze.Zmiana nawyków żywieniowych. Ile juz o tym było!!! Tylko że moment w którym to do człowieka dotrze, nie zawsze jest oczywisty. Niby rozumiemy to intelektualnie, ale to nie dociera do centrum jestestwa :-)) No dobrze, jedziemy dalej.Dziś:
  • kawa*
  • bułka Nomyi** z sałatką z surimi***
  • 1 łyżka serka+ 3 rzodkiewki, podwójna kanapka z bułki w środku wędlina
  • cienki kapuśniak + resztka  buły
  • kawałek pieczonego indyka+ogórek
  • zupa pomidorowa bez makaronu + kawałki piersi indyczej w środku
* zauważyłam że odkąd biorę po jednej tabletce Hydroxycut ( o ile mi się w ogóle przypomni żeby ją wziąć), zdecydowanie mogę się obejść bez kawy. Nie ciągnie mnie do niej rano, nie pożądam tego smaku do śniadania. To istny cud i ogromne zdumienie, bo jeszcze niedawno myślałam ,ze co jak co, ale nałogu picia kawy nie da się zlikwidować. Teraz kawa jest mi najczęściej obojętna i stało się to z dnia na dzień!! Podejrzewam, że to dlatego, że Hydroxycut naładowany jest kofeiną, utrzymującą się u mnie w organiźmie przez dobre 6 godzin, a podejrzewam że i do następnego dnia. Oczywiście nikogo nie namawiam do brania chemii, tylko dzielę się swoimi uwagami, jak to na mnie działa. Ta dzisiejsza kawa była po wczorajszym niedojadaniu (tak, tak!!!) i zapomnieniu Hydroxy = trochę ciężko było rano powstać.

** za każdym razem będę powtarzała, że bułka jest Nomyi, żeby mogła ona wziąć cały kredyt za swój genialny wynalazek!!!!, a po drugie, żeby ktoś, komu nie chce się zagłębiać w dalsze posty, nie pomylił tego z normalną bułką.

*** paluszki surimi to niezły szajs. Spojrzałam na skład: tylko 6 g protein, oprócz tego soja i pszenica! Wstydziliby się .. zjadłam, bo nie będę wywalać, ale w życiu już nie kupię. A chciało mi się czegoś rybnego, dlaczego nie otworzyłam tuńczyka?!?

Po południu- dostałam w prezencie książkę "sledź, kurczaki i inne ptaki" !:-)), o której czytałam niedawno w necie.Mój chłopak, który jest Najukochańszym Chłopakiem Na Świecie podczas wizyty w księgarni zapytał czy wybrałam sobie coś. Pomarudziłam że i tak i nie, że szkoda pieniędzy, ale jak zaczął zdecydowanym głosem grzmieć, że mam szorować po książkę, to jasne że poszorowałam!!:-)))) Kiedy on zobaczył jaka to książka to zrobił w tył zwrot, ale było już za późno :-P

Friday, January 13, 2012

Tydzień 4, piątek 13 stycznia 2012

Waga 178.4lb=80.9kg. Różnica od ostatniego piątku 1.4lb=0.64kg.
Nie jestem jakoś specjalnie zachwycona tym wynikiem, ale prujemy dalej!.
  • 3 kanapki z bułki Nomyi z wędliną i pomidorem
  • sałata romaine, pomidor ogóek, kapary + kanapka z bułkiN. z wędliną
  • pól batona proteinowego
  • grzyby duszone + resztki świniny zorgotowanej do niemożliwości
W piekarniku siedzi indyk, ale nie mogłam się doczekać z głodu!
Jezu ten cały mój blog zdaje się będzie o bułkach i co na bułkę, ale, tak jak gdzieś czytałam ,to naturalne, ze na początku odchudzania myśli się o jedzeniu więcej niż zwykle. Dzięki Bogu, bo myślałam, że tylko ja jestem nienormalna :-)
Szkoda, że tak mało mi ubyło w tym tygodniu. Dlaczego nie dwa razy więcej?!!?? buu...

Thursday, January 12, 2012

Tydzień 3, czwartek, 12 stycznia 2012

Łapię opóźnienia w notatkach, a to z powodu nawału pracy. Praktyki pochłaniają mnie całkowicie. Rano wyskakuję z domu, przychodzię po ciemnicy. Ot, i tak się sprawy mają.
Wczoraj ładnie dietowałam, dziś także, mam nadzieję że jakieś efekty jutro na wadze będą! :-))
A dziś;
  • kawa, serek z rzodkiewką + poł bułki Nomyi z szynką świeżą pieczoną
  • porcja szpinaku + świninka rozgotowana na maxa (niby to miały być żeberka, ale kucharzowi nie wyszły:-), reszta bułki 
  • mała sałata romaine, pół pomidora a na to niedobitki "żeberek"
Wykończą mnie, przecież ja prawie nic nie jem!! Okaże się jutro, hehe :-)))

Tuesday, January 10, 2012

Tydzień 3, wtorek, 10 stycznia 2012

Chyba te batony będą moją najlepszą opcją. Rano będę jadła solidne śniadanie ( z bułki wychodzą 4 kanapki ), potem ok. 10-10.30 przegryzę batonem i połknę Hydroxycut, żeby mnie nie ssało, podem o 12.30 normalny lunch, ok. 3.30 przegryzka batonowa i w ten sposób dojadę do kolacji. Na dziś mam pól batona z wczoraj, to jest akurat na dwie przegryzki. Taki baton ma 340kcal, więc przegryzki będą po jakieś 80-90 kcal i tak powinno być. Nic innego nie jestem w stanie wymyśleć.
  • Sniadanie: o 5 rano pół bułki z serkiem +3 rzodkiewki, przed wyjściem 
o 8 następne dwie kanapki z wędliną. Batona nie miałam czasu ugryżć do...
  • obiadu o 12.30: kluski Shirataki, pół kabaczka + ok. 8 krewetek w pesto
  • gryz 100kcal batona ok.3.30 ale niezbyt wiele mi to dało.
  • 2 kieliszki białego wina, kolacja będzie o 7-ej, szykują się żeberka ,niestety
Czy tak kończy się dieta??!!
Od poniedziałku miałam chodzić na siłownię. Jest wtorek.
Tzn. czy ja powinnam wznosic jakieś tragiczne okrzyki pod swoim adresem?  Patrzę na moje menu, staram się jeść naprawdę bezwęglowodanowo, i na dobrą sprawę tłuszczu też nie żrę na potęgę, tyle co w jajkach rano i przecież ich nie smażę tylko robię bułę. Potem te" kluski" bez klusek, krewetki no i teraz na sam koniec dnia trochę nie bardzo....ale...to ma być dieta na całe życie. No więc zjem duszone żeberka, zagryzę kapustą kiszoną ze słoja. Czy to takie karygodne, że mam się walić po głowie tymi żeberkami? Tylko,że to wino....w sumie to żadne odchudzanie. Ej! ale też nie tycie! :-)

Monday, January 9, 2012

Tydzień 3, poniedziałek, 9 stycznia 2012

Dziś zaczynam szkolenie zawodowe i będę bardzo zajęta od rana do nocy. Chcę przygotowywać obiady w domu i zabierać w pudełku, tylko wczoraj nie bardzo miałam z czego zrobić. Za to kupiłam w sklepie dwa specjalne batony proteinowe 30g protein i 2-3g węglowodanów w każdym, żeby mieć na przekąskę. Wyglądają na słodkie, jeden na jakimś pseudokarmelu, drugi na czymś podobnym, ale przemęczę się.
  • śniadanie 6.30:pół bułki Nomyi +sałatka z surimi i polędwica wędzona z pomidorem
  •  lunch 12.30: makaron shirataki z kabaczkiem sautee i szynką, pół batona proteinowego
  • kolacja 6.30: kieliszek białego wina, krewetki z pesto i guacamole, dokończyłam bułkę Nomyi
Tak jak przypuszczałam; nie da się pracować na pełny etat i odzywiać normalnie.
Odstępy między posiłkami 6-cio godzinne, przerwa na lunch owszem, jest, ale nic pomiędzy, można się ew. zimnej wody napić.Przewidując to,kupiłam te batony, bo baton pogryzany w czasie pracy to normalka w przeciwieństwie do innych przegryzek, chocby najbardziej zdrowych i niskokalorycznych. Co z tego, i tak nawet batona nie mogłam poszamać, bo miałam go w torbie, a torbę na innym piętrze. W efekcie telepało mną z zimna okrutnie całe przedpołudnie i całe popołudnie, domyślam się że z powodu jakiegoś niezbalansowania cukru we krwi.Sorry, ale to jest dla mnie nie do przyjęcia.
Sorry , ale kogo to obchodzi? :-)

Sunday, January 8, 2012

Tydzień 3, niedziela, 8 stycznia 2012

Powoli dociera do mnie cała żmudność procesu odchudzania:-)) Codziennie to samo, Te same lub łudząco podobne zestawy śniadanio-obiado-kolacyjne. Wyobrażam sobie, jakie to musi być nudne dla ew. czytelnika!! No cóż, chciałabym żeby hukło, piardło i samo się odchudziło w tydzień, ale to się nie wydarzi.Ech! Nuda, ale piszę to dlatego, bo wiem, że gdybym z powodu tej nudy zaczęła pisać co trzeci dzień, potem co piąty, to moje starania o utratę wagi gdzieś tam osłabły by po drodze. A w ten sposób jestem trochę zdopingowana, żeby codziennie się pilnować. Wiem, wiem, ktoś powie, co tu jest do pilnowania, jem jak król, gdzie ta dieta? A to nieprawda, bo mobłabym jesć jak król i całę jego wojsko :-P
  • Sniadanie: Bułka Nomyi + sałatka z surimi*=dwie kanapki
  •  potem znowu dwie kanapki, tym razem z szynką i rzodkiewką
  • 4 przyzwoite plastry obgotowanej w wodzie szynki peklowanej+musztarda
  • 3 łyżki cienkiego bigosu+50ml wódki**, parę plasterków sera żółtego i wędzonych polędwic (byliśmy w gościach)
* odkroiłam kawałek, na oko. 200cal(1/3 bloku)+ łyżeczka majonezu ( i to ma być łyżeczka, a nie łyzka do herbaty czubata;-), duuuzo soku z cytryny, koperek. Dwa plastry buły posmarowałam jogurtem dla poślizgu, na to po 1/3 ilości sałatki, tak że trzecia część jeszcze leży i czeka na lepsze czasy.

**okazuje się że taka mała ilość alkoholu ma 150 kcal!!!

Saturday, January 7, 2012

Tydzień 3, sobota, 7 stycznia 2012

Mam mikrofalówkę!! Zrobiłam w niej potężną bułę! Te bułki najbardziej mnie sycą.
A reszta standardowo :-) kura, szynka, serek. I siedzienie na dupie cały dzień 8-0

Friday, January 6, 2012

Tydzień 3, piątek, 6 stycznia 2012

Waga 179.8lb, w sumie bez rewalacji.Ale też był to jeden z tych tygodni, zaraz po Wielkiej Nocy, Wielkiej Majówce i Ostatkach, kiedy przytycie jest najpewniejsze :-) Tak że nie płaczę i jadę dalej.
  • kawa na przetkanie kiszek
  • Sniadanie; serek z rzodkiewką+ dwa plasterki szynki
  • obiad: szynka peklowana obgotowana w wodzie+surówka z kapusty
  • kolacja: pierś z kury nadziewana serem kozim z pieca + ogórek.
Podsumowując te pierwsze dwa tygodnie, mogę powiedzieć, że spadek wagi jest mało imponujący, bo ok. 3.2lb, to jest ok. 1.5kg, ale.....Weźmy pod uwagę:
  1. Swięta (karp smażony,krokiety,chleb, wino, wódka)
  2. Sylwestra ( wszelakie alkohole, chleb)
  3. Fakt, że nie prowadzę dni czysto proteinowych, ponadto niektóre w/w potrawy nie zostały przygotowane przeze mnie, tak więc nie mam pojęcia, ile jest w nich cukru i oliwy  (surówka z czerwonej kapusty wymieniana tu codziennie od Sylwestra :-)
  4. Niektóre potrawy (galaretka mięsna, szynka, wczorajszy kotlet saute z patelni) nie należą do niskokalorycznych
  5. Poza okazjonalnymi spacerami nie wytężyłąm się zanadto, jeśli chodzi o ćwiczenia.
Patrząc na to zestawienie można powiedzieć, że dotychczas wyeliminowałam spożycie wypełniaczy (chleb-ekhem! 2x zdarzyło się....mąka, ziemniaki, ryż, makaron wogóle nie dotknęłam) i owoców (1x jabłko w ciągu 2 tygodni). O, przepraszam, raz zrobiłam kluski śląskie, a to ziemniaki + mąka.Słodyczy, jak mówiłam, nie lubie, więc tematu słodycze w tym blogu nie będzie.
 Menu trochę monotonne z powodu ograniczeń finansowych muszę tak kombinować, żeby wykorzystać rzeczy zalegające w lodówce.

Tak więc wydaje mi się, że wynik jest i tak przyzwoity. Zobaczymy co będzie dalej. Mój metabolizm jeszcze czeka na rozruszanie ćwiczeniami, bo inaczej przyzwyczai się do tego menu i dupa z odchudzania. Jutro mam zamiar okazjonalnie nabyć mikrofalę, będą więc kanapki na bazie bułki Nomyi, już nie mogę się doczekać :-)


Thursday, January 5, 2012

Tydzień 2, czwartek, 5 stycznia 2012

  • serek z rzodkiewką i szczypiorkiem, 2 plasterki polędwicy wędzonej
  • plaster szynki peklowanej + surówka z kapusty.Czy ja kiedyś skończę tę surówkę?? !! czuję się śpiąca, wypruta z energii.
  • Miska kapuśniaku z mięsną wkładką tym razem :-) 
  • kolacja:pierś z kury z patelni + guacamole
Cwiczenia: Ha! dziś poćwiczyłam trochę z odważnikami 10lb na ręce. Starałam się 3x15 na bicepsy, tricepsy i pecs.Ręce strasznie mi drżały.

To może dziś coś o byciu niewidzialną ? :-)) Jak wy kochane okągłobrzuszki to widzicie, bo ja zauważyłam, że odkąd ważę tyle, ile ważę, przestałam się liczyć w rozgrywkach towarzyskich. Nieznajomi nie zawieszają na mnie oka, średnio znajomi nie angażują się w rozmowy ze mną,omiatają mnie wzrokiem, jak element krajobrazu, bliscy wręcz wyśmiewają moje kolejne podejścia do diet. Łagodnie poklepują kiedy wbijam się w jedyne dobre na mnie jeansy. Ni mamy zbyt wiele 'wychodnego' bo nie mam w co się ubrać, a nawet jeśli mam, to źle, tragicznie w tym wyglądam. Jestem poza kręgiem, jestem tłem, jak szafa.

Wednesday, January 4, 2012

Tydzień 2, środa, 4 stycznia 2012

Dziś nie mam czasu na obszerniejszy wpis.
  • Sniadanie: plasterek szynki pieczonej, mały pomidor
  • 2 plasterki tej samej szynki+ serek z rzodkiewką i szczypiorkiem
  • duży plaster szynki peklowanej + sałatka z czerwonej kapusty
  • na obiad średnia pierś z kury w przyprawach arabskich na patelni na kropli oleju + kalafiorowy "ryż" w pomidorach, ok.1/3 głowki.W końcu się najadłam, bo do tej pory cały czas czułam głód!
  • wieczór- cienki kapuśniak, w sam raz na mróz!

Wiem, że moje menu jest monotonne, ale mam w lodówce pewne produkty, ktorych szkoda mi wyrzucić, bo od biedy nadają się na dietę niskowęglowodanową. Nie mogę pozwolić sobie na wyrzucanie jedzenia w tym momencie, bo nie mam pracy, a co za tym idzie, dochodów.
Na gwałt potrzebuję mokrofalówkę, żeby robić sobie bułki Nomyi. Mam dostęp do urządzenia w sąsiednim budynku, ale łażenie z tym płynnym jajkiem to minimum pól godziny z głowy.

Strasznie korci mnie, żeby się zważyć!! :-) Chciałabym osiągnąć minimum 1kg tygodniowo, zależy mi na tym, żeby początek poszedł jak z kopyta. Z drugiej strony w ciągu tych dwóch tygodni mieliśmy Święta i Sylwestra! Pozwoliłam sobie na to i owo, czy mogę oczekiwać cudów? Zobaczymy pojutrze.

Tuesday, January 3, 2012

Tydzień 2, wtorek, 3 stycznia 2012

Czytam o cierpliwości. O emocjach. Cierpliwość to jest coś takiego, co teoretycznie wiem, że istnieje, ale ja sama nie posiadam. Więc jak schudnąć bez cierpliwości? Ano trzeba się będzie wybrać po rozum do głowy.
Chyba najtrudniejszy moment w całym procesie odchudzania to zmobilizowanie się do regularnych ćwiczeń. Jest mi szalenie ciężko ruszyć się, może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie zauważyłam efektów moich wysiłków, bo nigdy dostatecznie systematycznie nie ćwiczyłam!!!  Cały czas natomiast ,ktory mógłby być poświęcony na ćwiczenia, traciłam na myślenie o nich; "jakby zrobić, żeby się nie urobić, a zarobić". Rosnące poczucie winy, że nic nie robię, wprowadzało mnie nieodmiennie w coraz gorszy humor i jeszcze większą niechęć do siłowni. Znacie to?:-)))

Strach. Myślę,że moje obawy dotyczą takiej możliwości, że nawet jeśli schudnę, w lustrze będę widziała wciąż tę samą mało atrakcyjną, niezgrabną osobę. A co jeśli schudnięcie nic nie zmieni w moim poczuciu szczęśliwości? A dodatkowo dojdzie do tego niemożność jedzenia moich ulubionych rzeczy, bo jojo i powrót do tuszy murowany? No i co wtedy?? Z drugiej strony, może tak nie będzie...Może na nowo odzyskana sylwetka pozwoli mi cieszyć się nowymi ubraniami, lżejszym, wiosennym wyglądem? Dawno już nie podziwiałam się w lustrze!!

Poczucie straty. Czy chudnąc więcej stracę (poczucie wszechogarniającego komfortu towarzyszące jedzeniu),czy więcej zyskam? To nie są proste pytania.
  • śniadanie: serek z rzodkiewką, parę plasterków szynki pieczonej
  • 5x5 cm galaretki mięsnej
  • parę plasterków szynki z surówką z czerwonej kapusty
  • kapuśniak na  wywarze z kości od szynki(zero ziemniaków, zasmażek itp, same jarzyny)
Cwiczenia:spacer 1h po mrozie, średnie tempo.
Ciągnie mnie na wagę jak nie wiem co:-) ale poczekam do piątku. Może jak zobaczę dodatkowe kilosy to polecę nareszcie na siłownię!

czy ja kiedyś będę tak wyglądać??

Monday, January 2, 2012

Tydzień 2, poniedziałek, 2 stycznia 2012

A więc mamy nowy rok.
Chciałabym zapomnieć o Sylwestrze, bo nie był on dietetyczny wcale. Całe szczęście, że spora niedietetyczna pozycja sfajczyła się w piekarniku :-), tak więc wylądowałą w koszu, a nie w brzuchu.
Postanowione. Ten rok będzie Rokiem Odchudzania z Pasją. Takie mam motto na nadchodzące dni tygodnie i bardziej odległe terminy. A dziś;
  • na śniadanie serek z rzodkiewką + 2 plasterki szynki pieczonej i herbata
  • kubek bulionu 
  • pół bułki Nomyi z polędwicą wędzoną + miseczka surówki z czerwonej kapusty. Tej kapusty mam cała miednicę w lodówce, nie wiem ,kiedy ja wykończę. 
  • drugie pół bułki i parówka z musztardą. 
  • spory kawałek szynki peklowanej+"ryż" z kalafiora (utarty na tarce kalafior, na patelnię + trochę soku pomidorowego) 
Cwiczenia: Spacer 3h w tempie średnim.

 Dziś psuje mi trochę humor notka przeczytana w prasie o tym, jak organizm osoby odchudzającej się walczy o tłuszczyk. Do boju idą hormony odpowiedzialne za uczucie głodu.Mięśnie spalają mniej kalorii.Osoba, ktora traci kilogramy spala dziennie kilkaset kalorii mniej niż osoba o tej samej wadze nie odchudzająca się. To nie jest fair!
Dziś siłownie zapewne przeżyją oblężenie :D Wszystkie postanowienia noworoczne spotkają się na bieżni, podadzą sobie ręce i rozstaną się w okolicach 10 stycznia, po to, żeby spotkać się za rok :-)
Ale to nie my, prawda?
Rozkręcam się powoli, ale jak się rozkręcę to dopiero pokażę co mogę!
Na początek umawiam się tu i teraz ze sobą na przykręcenie kurka z alkoholem.
Postanowione.
Napisane.

Dziś rano szukałam czegoś do poczytania o odchudzaniu, jakiegoś bloga, sama nie wiem...Jestem zaskoczona, że tak mało tego jest, albo ja nie umiem znaleźć? To co znalazłam to w większości blogi anorektyczek, nazywają się motylkami...to nigdy nie był mój problem. Mój to zajadanie smuteczków.Już sama nie wiem, czy te smuteczki nie powstają celowo, aby można było zaspokoić apetyt, takie perfidne są. Pijacy wymyślają przecież problemy, żeby móc się na to konto napić...Człowiek to jednak skomplikowana maszyna, a dodatkowo jeszcze komplikuje sobie życie takimi wymóżdźeniami.
Ech.... nie podobam się sobie na tym etapie mojego życia. Zawsze marzyłam o tym, żeby być ładną,atrakcyjną kobietą, a doprowadziłam się do trzydziestu nadprogramowych kilogramów. A najlepsze jest to, że w tym czasie ciągle obsesyjnie myślałam o swojej urodzie, sylwetce, atrakcyjności fizycznej, tylko niewesołe myśli na ten temat zagłuszałam następnymi kaloriami. Ot i efekt opłakany.
Boję się, ze nie schudnę, boję się,że się zatnę na jakimś etapie, albo że o zgrozo! przytyję jeszcze bardziej!
Poszukam czegoś do poczytania na angielskojęzycznyvh blogach.
Ha! Wiele z nich też kończy się nie wiadomo gdzie, czasami są to tylko szeroko zakrojone plany odchudzania. Ale na jednym z nich znalazłam fajne inspirujące zdania. The diet naked. Autorka ma talent do pisania, celny punkt że doskonałym motywatorem jest chęć uniknięcia wstydu ( na spotkaniach szkolnych po latach, dawnych narzeczonych ;-). W innym miejscu tego bloga 10 łatwych sposobów na przytycie, po prostu się uśmiałam! Większość jest o jedzeniu słodyczy i w duchu dziękuję teraz Opatrzności ,że nie lubię słodkiego, bo wyglądałabym chyba jak trzy Danuty Rinn. No ale za to lubię inne rzeczy, ech...idę czytać dalej
Albo tu..150 funtów w dół!! ze zdjęciami. Autorka radzi podzielić sobie cele na kawałki, po 5 funtów, to jest łatwiejsze do ogarnięcia. Tak też zrobię!
To niesamowite, że ta kobieta, matka siedmiorga!!!!! dzieci, była w stanie jescze zawalczyć o siebie i to jak!. A przecież też zapewne nie grzeszyła silną wolą, bo skądś się te 300 funtów wagi wzięło.Bardzo inspirujące. Jeśli jej się udało, to znaczy, że można.
Rozpisałam się dzisiaj, ale jestem tak podekscytowana, że coś w końcu zaczęłam robić w sprawie mojej wagi. Pomaleńku, jeden dobry pomysł dziennie na zrzucenie tego cholerstwa i będzie dobrze :-)