Oto czym, proszę państwa, skutkuje niezdyscyplinowanie. Zamiast zacząć dzień po bożemu od wpisu na blogu i ustawienia sobie w głowie co jeść i kiedy, ja wybrałam się na wycieczkę-rajd po sklepach. Byłam tylko po śniadaniu, a w sklepach kusiły mnie różne pizze, hot-dogi...Nie dałam się, ale wróciłam do domu wieczorem i porządnie głodna. To znaczy głodu nie czułam, tylko ogólne znużenie. A co jest dobre na znużenie? Bombelki! Tak więc kiedy Najlepszy Boyfriend na Świecie przechodził koło sklepu z winami i zapytał czy coś chcę, odpowiedziałam że prosecco.No i macie, co za głupi człowiek ze mnie.Wypiłam całe oczywiście, a potem zagryzłam zupą pomidorową, a jeszcze potem chili!!znaczy fasolą z wołowiną.
Karygodne.
Wnioski;umieć rozpoznać zmęczenie i wynikającą z niego osłabioną wolę, mieć przy sobie zawsze coś do jedzenia na przekąskę. Pamiętać, że po winie boli głowa!
Dziś:
- herbata, bułka Nomyi , pierśz indyka, parę plasterków polędwicy wędzonej, serek z rzodkiewką
- przegryzka -pół batona proteinowego
- na obiad makaron Shirataki, jarzyny na parze i gulasz wołowy ugotowany wczoraj podczas raczenia się wińskiem. Zuzyłam łyżkę oleju na 1.5kg mięsa
- miska cienkiego kapuśniaku + dwie kanapki (pozostałość po bułe porannej) z indykiem, pół łyżeczki majonezu, szczypiorek i ogórek kwasz.
No comments:
Post a Comment