Waga na dziś 178 funtów :-)
I następny artykuł ze Zwierciadła. Od razu powiem ,że wg mnie taki sobie. Ktokolwiek go napisał użył mnóstwa wyświechtanych ogólników typu "znależć ciekawą i nową aktywność", " pokochać siebie"... yada, yada , yada...Tak samo mądre jak "żreć połowę" czy inne złote myśli.Sama prawda no i jaka prosta , no nie? Tylko dlaczego większość na tym polega, tego artykuł już nie wspomina. Moim zdaniem autor/ka nie zdaje sobie sprawy, że ten, niby pomocny artykuł, pozostawia czytelnika w depresji, że oto nie jest on w stanie zrealizować takich prostych wytycznych, a na dodatek nie kocha siebie :-/
Ale proszę się nie zniechęcać :-) Sa tam dwie fajne uwagi: o celebrowaniu jedzenia i w ostatnim akapicie, że nasza podświadomość nie rozumie " nie wolno" i jeśli obsesyjnie uczepimy się myśli nt jakiegoś ulubionego dania, to nasze myśli będą się wokól tego kręcić nieustannie doprowadzając nas do szajby :-)
Ponadto polecam jeszcze do poczytania, a na pewno do podumania taką jedną rzecz (hmm... staram się znależć w necie to, co wczoraj przeczytałam w żurnalu w pracy i co uważam za godne zastanowienia). Chodziło w krótkim artykuliku o medytację nad jedzeniem. Chodziło o moment zatrzymania się i wykonanie 3 ćwiczeń w miarę możliwośći:
* ćwiczenie uwagi podczas jedzenia. Przykład: jeść 3 szt. rodzynek 10 min. Wiem, brzmi jak tortura :-) ale chodzi o poczucie wszystkimi zmysłami ich koloru, zapachu, wagi, smaku wreszcie... Często łykając ogromne nawet ilości jedzenia nie pamiętamy przecież nawet co zjedliśmy!
* obserwacja siebie w czasie napadu "głodu". Np. na widok ulubionego jedzenia obserwować, co w nas się odzywa, jakie uczucia, namiętności nami targają, przeczekać ten moment i zobaczyć jak ten impuls wreszcie odpływa.
Pozwoli to rozpoznać nam prawdziwy fizjologiczny głód od tego psychicznego.
* i jeszcze w czasie napadu głodu zatrzymać się na chwilę i zastanowić, jak silny jest nasz głód w skali 1-10. Czy chce nam się jeść, czy raczej żreć ze strachu, wściekłości, nudy, zdenerwowania ?
Uff, i tak dużo zapamiętałam, bo nie jestem w stanie znależć wyżej wspomnianej pozycji. Ale za to mam coś podobnego o tu. I takie rzeczy lubię czytać, napisane bez wbijania czytelnika w poczucie winy, tylko oferujące zrozumienie i praktyczną poradę.
ps. tylko dopowiem jeszcze, bo zauważyłam, że to na mnie dobrze działa..chodzi o baaardzo wolne jedzenie przysmaku, długie żucie go w ustach i skoncentrowanie się na smaku. Naprawdę jem wtedy znacznie mniej :-)
Cholera, to taki zamiennik smoczka czy co? ;-)
No comments:
Post a Comment