Waga na dziś 176.4 funta. Ej, nie ma co oczekiwać cudów po wczorajszym wychodnym do Pałacu Przyjęć.:-) Byłam na przyjęciu gdzie nikogo nie znałam, dodatkowo robiłam za kierowcę, tak że napicie się czegoś a potem wyszalenie tego na parkiecie nie wchodziło w rachubę. Wyszalenie na parkiecie bez napicia się też nie, bo to było takie disco-polo, że ja nie wiem, jak się to tańczy na trzeźwo :-)) Serio.
Tak więc skubnęłam z powystawianych garów z jedzeniem to i owo; flaki w sosie pomidorowym po włosku, kalmary, plasterek jakiejś wędliny, 4 pierożki ravioli w serowym sosie. Potem był jeszcze pełen posiłek zaczynający się od makaronu. Skubnęłam trochę penne ala vodka, i tu byłam bardzo dzielna, bo smakowały jak pomidorówka mojej babci, chlip:-(, sałata (zjadłam oliwkę tylko) i drugie. Grzecznie wybrałam rybę z rozlicznych możliwości i tyle. Deserów nie ruszyłam.
Musialam cos zjeść, bo nie dość, ze nie piłam i nie tańczyłam, to jeszcze gdybym nic nie zjadła to dopiero byłoby chamstwo :-) I tak dobrze, że pół bufetu nie zjadłam ze stresu że mnie co i rusz jacyś obcy ludzie próbują wciągnąć na parkiet i zmusić do zatańczenia tego umpa-umpa :-))
No comments:
Post a Comment